Zmieniać czy nie zmieniać?

Ostatnio kielczanie często i niezwykle emocjonalnie dyskutują o literaturze polskiej. Niewiarygodne, prawda? A jednak. Stało się tak za sprawą Piotra Szczerskiego, dyrektora Teatru im. Stefana Żeromskiego, który wpadł na pomysł, by zmienić patrona kierowanej przez siebie instytucji.

Sam pomysł „Teatru Mrożka” uważam za bardzo dobry. Gdyby chodziło o nową placówkę teatralną, nie miałabym żadnych wątpliwości i głosowałabym zdecydowanie za takim pomysłem. Ale chodzi o zmianę patrona już istniejącego teatru, teatru z tradycjami i osiągnięciami. Wypowiedzieli się w tej sprawie literaturoznawcy, teatrolodzy, ludzie kultury i mieszkańcy Kielc. Pomysł symbolicznego pozbycia się Stefana Żeromskiego budzi we wszystkich środowiskach znaczną niechęć. Ja się temu nie dziwię. Zwłaszcza że w przyszłym roku będziemy obchodzić 150 rocznicę urodzin pisarza.

Stefan Żeromski jest nasz. Może i niezbyt pochlebnie opisywał kielecką rzeczywistość, ale jego zasługi dla kształtowania poczucia tożsamości regionalnej, dla propagowania przynależności do małej ojczyzny są niezaprzeczalne. Wiele osób twierdzi, że przesłanie twórczości Żeromskiego znacznie straciło na aktualności. Dla mnie jednak – mimo że nie sięgam ostatnio zbyt często do utworów tego autora – to ważny element mojej tożsamości i myślenia o Polsce, historii, polskiej mentalności, języku, o miejscu, z którego pochodzę.

Zwłaszcza dla mnie, badaczki folkloru i świętokrzyskich tradycji, „kolekcjonerki” śladów dawnych wierzeń, obrzędów i obyczajów, spostrzeżenia Żeromskiego ciągle mają wielką wartość i znakomicie współgrają z moimi ostatnimi badaniami:

Lecz stare bóstwa domowe, leśne i polne nie pomarły. Strzygi i zmory, kostusie i morzyska siedzą u progów, w węgłach i na poddaszach. Zły hasa drogami, czatuje na krzyżowych i wałęsa się wokoło domostw. Mór w złe czasy wlecze się kolejami dróg, choć mu je zagradzają osinowe krzyże. Wiara nie do wytrzebienia, głucha, ciemnonocna, leśna, swoja, skrycie ciągnie się wsiami, koleinami, co teraz wdarły się aż pod szczyt Radostowej i na samą przełęcz Kamienia, co rozsiadły się, jak Klonów lub Psary, na wyrąbanych polanach boru. Grasują wciąż jeszcze czarownice, cioty i widmy, latają na szczyt Łysicy po tajemnicze zioła, rzucają urok i sprowadzają nieszczęście. Odczyniają wszelkie choroby i uroki nieomylni, rodowici wróże, lecząc starymi sposoby – zamawianiem według formuł dawnych, niezrozumiałych, na podstawie splotów włosów, kawałków odzieży z wisielca, widełek nietoperza, mchu z krzyża na rozstajnej drodze, wody wrzącej, węgli lub chleba.” [„Puszcza Jodłowa”]

 

Jako człowiek praktyczny – myślę, że pieniądze, które trzeba by było przeznaczyć na skutki zmian nazwy (wymiana wszystkiego z logo i nazwą Teatru), z powodzeniem można wydać na organizację Mrożkowskiego Festiwalu. Z pożytkiem dla widza i naszego Teatru. Teatru Żeromskiego.

 

A co na to Mrożek?

Rewolucja

„W moim pokoju łóżko stało tu, szafa tam, a miedzy nimi stół. Aż mi się to znudziło. Łóżko postawiłem tam a szafę tu. Przez jakiś czas czułem ożywiony prąd nowości. Ale po pewnym czasie – znowu nudę. Doszedłem do wniosku, że źródłem nudy jest stół, a raczej jego niezmienne, środkowe położenie. Stół przesunąłem tam, a łóżko na środek. Niekonformistycznie. Ponowna nowość ożywiła mnie ponownie i póki trwała, godziłem się na niekonformistyczną niedogodność, którą spowodowała. Bowiem teraz nie mogłem sypiać twarzą do ściany, co zawsze było moją ulubioną pozycją. Lecz po pewnym czasie nowość przestała być nowością, a pozostała tylko niedogodność. Wobec tego łóżko przesunąłem tu, a szafę na środek. Tym razem zmiana była radykalna. Bowiem szafa na środku pokoju to więcej niż nonkonformizm. To awangarda. Lecz po pewnym czasie. Ach, gdyby nie ten „pewien czas”. Krótko mówiąc, szafa na środku pokoju przestała mi się wydawać czymś nowym i niezwykłym. Należało dokonać przełomu, powziąć zasadniczą decyzję. Jeżeli w określonych ramach, żadna zmiana nie jest możliwa, to należy wyjść poza te ramy całkowicie. Kiedy nie wystarcza nonkonformizm, kiedy nie skutkuje awangarda, należy dokonać rewolucji. Postanowiłem więc spać w szafie. Każdy – kto próbował spać w szafie na stojąco – wie, że taka niewygoda w ogóle zasnąć nie pozwala, nie mówiąc już o omdlewaniu stóp i o bólach kręgosłupa. Tak, to była właściwa decyzja. Sukces, pełne zwycięstwo. Bo tym razem nawet „pewien czas” okazał się bezsilny. Po pewnym czasie nie tylko nie przyzwyczaiłem się do zmiany, czyli zmiana pozostała zmianą, lecz przeciwnie, odczuwałem tę zmianę coraz silniej, ponieważ ból wzmagał się z upływem czasu. Wszystko byłoby jak najlepiej, gdyby nie moja wytrzymałość fizyczna, która okazała się ograniczona. Pewnej nocy nie wytrzymałem. Wyszedłem z szafy i położyłem się na łóżku. Spałem trzy doby. Po czym przesunąłem szafę pod ścianę, a stół na środek, bo szafa na środku mi przeszkadzała. Teraz znowu łóżko stoi tu, szafa tam, a między nimi stół.


Gdy dokucza mi nuda, wspominam czasy, kiedy byłem rewolucjonistą.”

Sławomir Mrożek