Majowe rozważania patriotyczne (mocno polityczne)

Prawdę mówiąc, ostatnia majówka doprowadziła mnie do głębokiej depresji… obywatelskiej. Po raz kolejny okazało się bowiem, że nie potrafimy świętować inaczej, lepiej, radośniej, z refleksją, RAZEM, z poszanowaniem historii, ale i z szacunkiem dla tych, którzy świętować chcą na swój sposób. Jakbyśmy ciągle tkwili w czasach nieistniejącej państwowości, spisków, znienawidzonych zaborców, wrogów, najeźdźców. I – masochistycznie uczepieni wszelkich przeszłych, obecnych i przyszłych klęsk – popisywali się przed sobą wielkością własnego zadęcia…

Prezydent Bronisław Komorowski naraził się niektórym „prawdziwym świętującym” patronatem nad bardzo cenną (moim zdaniem), apolityczną kampanią społeczną „Orzeł może”,  organizowaną przez Program Trzeci Polskiego Radia i Gazetę Wyborczą. Akcja miała „rozprawić się ze stereotypem Polaka pesymisty, malkontenta, nadętego smutasa, który ma wszystkim za złe i innym zazdrości.”

Czy się udało? Tylko częściowo. Zaczynam sądzić, że nikt nas nie nauczył patriotyzmu radosnego. My musimy cierpieć, rozdzierać szaty, patetycznie, na pokaz. Wtedy świętujemy należycie!

Przy takich okazjach brzmią mi w uszach słowa Wiesława Myśliwskiego, wypowiedziane w 2007 roku w Kielcach na uroczystości nadania temu wyjątkowemu pisarzowi tytułu doktora honoris causa Akademii Świętokrzyskiej (obecnie UJK): „Na własny użytek intelektualny wyróżniam dwie zasadnicze tradycje w literaturze polskiej – renesansową i romantyczną. U początków tych tradycji stoją dwaj wielcy: Jan Kochanowski i Adam Mickiewicz. Przypisuję się do tej pierwszej – renesansowej. Tradycję romantyczną bowiem uważam za tradycję stanu wyjątkowego. Żywotności tej tradycji przez blisko dwieście lat sprzyjała tragiczna historia Polski. Prócz dwudziestolecia międzywojennego permanentny stan wyjątkowy, w jakim żyli Polacy. Literatura musiała spełniać co prawda chwalebne niekiedy obowiązki, ale jakże ograniczające jej możliwości jako sztuki, jej pole poznawcze czysto ludzkiej egzystencji. Bogaty i odkrywczy język, jaki stworzyli romantycy, w warunkach zniewolonego państwa przeistoczył się z czasem i to na długie dziesięciolecia w obowiązujący kanon, odcinający wszelkie społeczne dopływy, bez których język przestaje oddychać. Tradycja renesansowa natomiast jest dla mnie tradycją wolnego państwa, wolnego ducha, wolnego języka, bijącego ze wszystkich źródeł. Tradycją nieograniczoną żadnymi nadzwyczajnymi powinnościami, które wynikają z istoty sztuki.”

Dlaczego nie potrafimy być wolni? Czy to tylko tradycja i nasze umiłowanie  romantycznych wzlotów i popisów? A może łatwiej chodzić z zasępionym obliczem i od wszystkich domagać się współczucia? Psychologowie (Bogdan Wojciszke i Wiesław Baryła) doszli do wniosku, że większość Polaków czuje się skrzywdzona, a „polska norma negatywności” zakłada KONIECZNOŚĆ narzekania i okazywania braku zaufania do innych. Co więcej, typowe dla nas jest także postrzeganie świata jako złego,  a siebie – jako ofiar złej historii, złych ludzi i złych instytucji. Wynika z tego, że najlepiej czujemy się jako ofiary systemu… i to naprawdę jest smutne.  To nie my chcemy się kłócić i tak świętować. To ONI!

Coraz częściej zadaję sobie pytanie, na czym polega nasz patriotyzm? Na okazywaniu szacunku innym ludziom? Sąsiadom? Naukowcom? Nauczycielom? Lekarzom? Politykom? Na uczciwości w płaceniu podatków? Na przestrzeganiu prawa? Na szanowaniu instytucji i godności państwowych? Na kupowaniu polskich produktów? Na dbałości o polską naturę? O rodzimą kulturę? O nasz język? Czego nauczyliśmy z własnej historii? Czy w ogóle się czegoś nauczyliśmy?

Czym jest patriotyzm dla młodych Polaków? Kto ma w nas kształtować poczucie miłości do naszego kraju? Rodzice? Szkoła? Przyjaciele? Jak zachować poczucie tożsamości narodowej w czasie globalizacji i scalania się Europy? Jak przekonać młodych ludzi, że ojczyzna ma sens i warto znać przeszłość własnego narodu, by uchronić się przed popełnianiem tych samych błędów?

Na koniec obrazek z kieleckiego parku. Moja koleżanka rozdawała polskie flagi. Kielczanie chętnie je przyjmowali. A jednak jeden z przechodniów zapytał: -„Od kogo ta flaga? Bo od PO nie biorę”. Zawsze myślałam, że polska flaga nie ma przynależności partyjnej.  Ale widzę, że scena z „Dnia świra” ciągle jest aktualna…

 

PS Coś na deser? Znacie to?

http://www.tvp.pl/rozrywka/programy-satyryczne/dzieki-bogu-juz-weekend/wideo/skecze/czesuaf-mowa-nienawisci/10344624