Myśli wieczorne

Życie nie jest tak krótkie, by nie było w nim czasu na uprzejmość

Ralph Waldo Emerson

Parę dni temu przypomniała mi się scenka zaobserwowana w czasie wakacyjnych odwiedzin u mojej koleżanki. Miejsce akcji: podwórko przed domem. Uczestnicy wydarzeń: czworo dzieci, dwie dziewczynki (wiek ok. 7- 8 lat), dwóch chłopców (ok. 4-5 lat). Dziewczynki zgodnie spacerowały z wózkami po podwórku i po drodze prowadzącej do bramy, cisza, spokój, ciche szepty, śmiechy, rozmowa (na pewno o rzeczach ważnych). Chłopcy w tym samym czasie zainteresowali się wężem ogrodowym. Po dwóch minutach zaczęła się walka o to, kto powinien węża trzymać, po trzech – agresja wzrosła znacznie, okazało się bowiem, że nie tyle chodzi o trzymanie węża, ale o intensywność polewania otoczenia wodą.

– Ja będę lał!
– Nie, ja!
– A nie, bo ja!
– Nie, ja! Ja muszę!
– A nie, bo ja!

Po dziesięciu minutach krzyków, przepychanek i zawziętej bitwy mama jednego z chłopców zakręciła zawór z wodą. Zapanowała cisza. Niestety, było też po zabawie, zaczął się więc płacz.

Kiedy obserwuję ostatnie wydarzenia w Polsce, nieustanne licytowanie się, kto powinien przeprosić i za co, a kto przyjąć przeprosiny i za co, dochodzę do wniosku, że niektórzy politycy nigdy chyba nie zrozumieją, na czym polega życie i służba społeczna, którą dobrowolnie podjęli.

W polskiej polityce (także samorządowej) potrzebna jest kobieta, która odetnie wodę…